Tacie
tysiące razy
przeorałeś swoje skiby
siejąc w nie obce ziarna
choć
w garści ściskałeś
własne
gotowe do zasiewu
pęczniejące
przeświadczeniem
sytego jutra
bezsilnie słuchałeś
jak za naszymi
okiennicami
wyśpiewywał arie
powiew czerwony
targający grzywy
prawie naszym koniom
grającym
podkutymi kopytami
po prawie swojskim
bruku
B. Ronowska, Słońce mej duszy, Pruszcz Gdański 2006, s. 60.